Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Awatar użytkownika
Inez87
Posty: 9893
Rejestracja: pn wrz 16, 2013 3:36 pm
Lokalizacja: Katowice

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Inez87 » sob mar 10, 2018 9:00 pm

Hm, mi coś ciężko doradzić z praktyki - moja Balbinka bez problemu ucho nadstawiła ;) - ale myślę, że ktoś zajrzy i coś podpowie. Najgorsze są zawsze początki, potem to często kot sam przybiega, bo już pora na pomiar :)

becia_73
Posty: 215
Rejestracja: wt sty 30, 2018 2:46 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: becia_73 » wt mar 13, 2018 8:12 am

U mnie szczęśliwie kot się tylko wkurza "wokalnie". Chyba już się przekonał, że w sumie szkoda zwiewać bo nic strasznego się nie dzieje ..choć często kilka razy musi być kłuty zanim coś poleci.
Mam wrażenie ,że im więcej grzebania tym gorzej koty to znoszą. Najlepiej jak sobie słodko śpi .

Awatar użytkownika
margita
Posty: 1242
Rejestracja: sob lis 04, 2017 9:03 pm

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: margita » wt mar 13, 2018 8:43 am

ten od maryski pisze:no kocykow mam kilka: ))) niektore nie chwalac sie ladne ale... proba jedna sie nie powiodla : )) i maryska te kocyki wszystkie rozpoznaje : ))) takze jak tylko biore kocyk (najladniejszy) maryska zwiewa: ))
To może owiń w długi szalik :D
Najpierw złap Maryśkę, a potem idź po szalik czy kocyk ...
Chyba, że się wyrywa z rąk ... Pochowaj kilka w różnych miejscach aby zawsze jakiś był pod ręką ... ;)

Awatar użytkownika
Lifter
Posty: 961
Rejestracja: czw paź 12, 2017 7:38 am

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Lifter » śr mar 21, 2018 3:42 pm

Próbuj bodzcow pozytywnych - po kazdym kluciu jakis przysmak (u mnie sie sprawdzaja snacki z piersi kurczaka), ktory kot dostaje TYLKO przy takim zabiegu, nigdy w innej sytuacji. Musi to byc cos, co bardzo lubi. A gdy skojarzy, ze "to troszke nieprzyjemne ale dobrze sie konczy" to i nie bedzie sie za bardzo wzbranial przed zabiegiem. U mnie Mopik zaczyna MRUCZEC gdy koncze pobierac krew albo robic zastrzyk, bo wie ze zaraz bedzie cos dobrego. I w ogole sie nie wyrywa(*), lezy jak trusia.

(*)O ile to ja robie, bo jak zona to kot stanowczo sobie nie zyczy i wali lapa, taki antyfeminista jest.
Mopik [*] 1.04.2008 - 22.05.2020. Tęsknię.

Masza
Posty: 4
Rejestracja: wt paź 09, 2018 5:27 pm

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Masza » śr paź 10, 2018 11:39 am

Witam,

chcialbym bardzo podziekowac za ten wątek, od wczoraj robmy pomiary I chociaz Masza juz sie zorientowala ze kiedy zblizam sie do ucha to bedzie bolalo I zaczyna pierwsze proby ucieki przed, to bez dokladnego opisu co I jak I ogladniecia poradnika na youtube czulabym sie bezradna :)
Jak na razie odpukac, kazde naklucie konczylo sie pozytywnym pomiarem. Wyniki na razie to inna sprawa.

marcinM
Posty: 593
Rejestracja: sob maja 30, 2015 5:15 pm
Lokalizacja: Warszawa-Rembertów

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: marcinM » ndz gru 09, 2018 8:28 am

"my już nie kłujemy" ale może komuś przyda się podpowiedz,
używaliśmy igły a tak naprawdę strzykawki do insuliny
od zawsze się sprawdzało przy Toniku który był nerwusem i przy Bisiu :)

Basia_G
Posty: 36
Rejestracja: sob gru 26, 2020 4:00 pm

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Basia_G » śr gru 30, 2020 5:26 pm

Mam 10-letniego kota u którego stwierdzono cukrzycę.
Kot przy jakichkolwiek zabiegach włączą kangura plus wyrastają dodatkowe kończyny
Wet radośnie stwierdził, ze mam mu -kotu- badać poziom cukru dwa razy dziennie
Jak kto kurfa zrobić u 8kg norwega, histeryka od maleńkości z męskim syndromem, że skoro Matka się zbliża z niebezpiecznym narzędziem to będzie robi na pewno trepanacje czaszki (chyba w poszukiwaniu czegoś co tam nigdy nie było, czyli kociego rozumku)
Czy mierzycie swoim kotom regularnie poziom cukru?

Greps
Posty: 687
Rejestracja: śr kwie 29, 2020 7:50 am
Lokalizacja: Izabelin

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Greps » śr gru 30, 2020 7:12 pm

Dobry wieczór p.Basiu. Ja usuwam (wygalam) włoski na brzegach uszu trymerkiem, tak na ok.2mm, żeby było wyraźnie widać żyłkę. Może nie jest łatwiej, ale chociaż szybciej, bo trafia się bez problemu i kropelka krwi jest elegancko okrąglutka. Nasze koty mają potężne futro (a po wygoleniu odrasta, że hej), Julka czarne, więc odsłonięcie żyłek bardzo pomaga. Szkoda, że spotykamy się na tym forum, ale bądźmy dobrej myśli.

Basia_G
Posty: 36
Rejestracja: sob gru 26, 2020 4:00 pm

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Basia_G » śr gru 30, 2020 8:31 pm

Witam Pani Aniu,
milo mi Panią słyszeć :)
Bardzo dziękuję za radę
Mierzy Pani poziom cukru codziennie?
Pytam się dlatego, że rozmawiałam z kilkoma osobami, którzy mają koty cukrzycowe i po ustaleniu dawki insuliny polegają na obserwacji kotów. Mierzą cukier, gdy widzą zmianę w zachowaniu kota.

Greps
Posty: 687
Rejestracja: śr kwie 29, 2020 7:50 am
Lokalizacja: Izabelin

Re: Kłucie w uszko - sztuka czy rzemiosło?

Post autor: Greps » śr gru 30, 2020 9:12 pm

U nas, niestety, są bardzo duże skoki cukru, więc mierzyć muszę praktycznie 2x dziennie.Julka ma nowotwór sutka, ale prawie 17latki z cukrzycą operować nie można, a kuleczka pokazała się całkiem niedawno.
Od marca boksujemy się z cukrzycą, ze średnim rezultatem, co pewne związane jest z poważną chorobą Julki.
Czasami, jak są okresy względnej stabilności, nie mierzę cukru codziennie. Ale bywa, że sprawdzam cukier co 2 godziny, żeby sprawdzić, jak działa insulina. Używam malutkich lancecików, nakłuwaczy, czy jak to nazwać, tych końcówek od nakłuwacza. są króciutkie, dobrze się trzyuma w palcach, igiełka jest króciutka i łatwo się trafia w żyłkę - https://diabetyk24.pl/lancety-droplet-2 ... -sztukhtml albo 200szt.
Kupuje na diabetyk24.pl
Po nakłuciu i zmierzeniu ściskam ucho (jak u nas po pobraniu krwi) i jakoś do tej pory nie było krwiaków.
Oczywiście wszystko za radami z tego forum.
Proponuję, żeby Pani zajrzała na insulinoterapię, tam znajdzie Pani mnóstwo praktycznych rad od bardziej doświadczonych w walce ze słodkościami. Ja tam się uczyłam.
Na razie Julka czuje się względnie dobrze, choć cukier ma pod niebiosa, i tak sobie żyjemy.

ODPOWIEDZ