Strona 1 z 1

List otwarty do lekarzy weterynarii

: wt lis 18, 2014 5:07 pm
autor: Wiśniak
Swego czasu, na pewno kilka lat temu, ukazał się List otwarty do lekarzy weterynarii. http://www.catnutrition.org/uploads/6/4 ... ynarii.pdf . Myślę, że powinien go przeczytać każdy opiekun kota, a szczególnie Ci, którzy są właścicielami kotów chorych na cukrzycę, niewydolność nerek...
Niestety do większości weterynarzy, przynajmniej w naszym kraju chyba nie dotarł :(

Re: List otwarty do lekarzy weterynarii

: pt gru 05, 2014 10:39 am
autor: kotełka
To powinniśmy na własną rękę przekazać go naszym weterynarzom!

Re: List otwarty do lekarzy weterynarii

: ndz gru 06, 2015 6:32 pm
autor: mccat
Czy w interesie weterynarzy leży profilaktyka i zdrowa dieta kotów? Wątpię. Niestety. Nie musimy zresztą sięgać do kociarstwa. Przecież nasi drodzy interniści też żyją w głębokiej schizofrenii: przepisywanie leków i równoczesne stawianie na odległej pozycji żywienia, diety. Jeśli nawet któryś lekarz rzuci mimochodem jakieś zalecenie, jest to najczęściej prosta i zupełnie nieskuteczna instrukcja typu: mniej wieprzowiny (zamiast: niej jedz babo/chłopie mięsa lub poważnie ogranicz je w swojej diecie). Smutne to wszystko.

Re: List otwarty do lekarzy weterynarii

: pn lut 15, 2016 12:16 am
autor: ^..^fuksj@
Jeśli chodzi o ludzkich lekarzy to najlepszym z nich z jakim do tej pory się zetknęłam, jest moja internistka. Wszyscy "specjaliści" do których chodzę (raumatolog, "polecany" dermatolog", "polecany"neurolog, ortopedał) mają mnie głęboko w dupie, nic a nic nie inetresują ich moje postępujące dolegliwości - żeden z nich nawet nie rzucił okiem na CD z prześwietleniem czy tomografią... szłyszę tylko "to" niech pani sobie zabierze :D. A głowa jak mnie napier...alała rok mnie dalej boli i nic nie pomaga. Juz wiadomo dla czego, ale ponoć jestem za młoda na leki! :evil: (czwarty krzyżyk z gruuubym hakiem na karku mam) O innych dolegliwościach nie zanudzam bo to nie jest portal o http://www.chore-czlowieki.pl.

Co do wetów, to mało który chce podpaść sponsorującemu prawie wszsytkich (sądząc po dostepnych karmach na półce) Rojalowi-Kanis. Są wszędzie, w każdej przychodni... ciekawe DLACZEGO? Nawet jak wet przeczyta ten list, to nie powie nic złego na swojego sponsora... Usłyszałam też niedawno że nat składem karm pracują "fachowcy" i oni chyba wiedza co robią...
Trudno będzie zatrzymać to zjawisko, bo przeciętny właściciel futrzaka ślepo wierzy wetowi (bo uważa go za "fachowca")
a weci ślepo wierzą ulotkom dostarczanym ze "specjalistycznymi" karmami... mało który zdaje sobie sprawę że robi krzywdę swoim pacjentom. Na szczęście my nie nalezymy do przeciętnych włascicieli futrzaków i szukamy informacji, używamy główek, internetu, i naukowych publikacji żeby wiedzieć co i jak... szkoda tylko że 99% wetów się nie chce...
pozdrówka